|
Wspomnienia z dzieciństwa - Jürgen Peylo | | |
wstęp | Mazury | mój dziadek | babcia Friederike | wspomnienia o ojcu | Arys
Mój dziadek
Idziemy wzdłuż polnej drogi, nieopodal naszej piaszczystej góry. W oddali widać kanał, który odwadnia bagniste łąki, a na nich bociany łapiące żaby. Czuję dużą, ciepłą dłoń dziadka. Opowiada mi o bocianach i innych zwierzętach. Do złudzenia naśladuje klekot bociani. Obraz tego spaceru głęboko zapadł w moją pamięć, a wraz z nim uczucie bezpieczeństwa i otwarcia na piękno natury.
***
Z łąkami, przy piaszczystym wzgórzu, wiąże się jeszcze jeden obraz. Hans, nasz koń wypasał się na pastwisku. Wystraszony przez kogoś pogalopował na podmokłą część łąki i po brzuch ugrzązł w bagnistym terenie. Boi się i rży. Im bardziej próbuje uwolnić się, tym głębiej się zapada. Dziadek i inni mężczyźni próbują go uwolnić. Poukładali deski, pod brzuch podłożyli pas. Dziadek głaszcze Hansa i namawia go do wysiłku, mężczyźni ciągną z obu stron za pas. Wreszcie Hans wydostaje przednie nogi z bagna na deski. Jeszcze jeden gigantyczny wysiłek i bagno wypuszcza go na wolność. Hans drży na całym ciele - potem prycha. To brzmi zupełnie inaczej niż przed chwilą. To brzmi jak podziękowanie.
***
Siedzę na kanapie w salonie dziadków. Musiałem być jeszcze bardzo mały, nogi dosięgają ledwo do brzegu kanapy. Dziadek przeczytał gazetę, teraz ja też chcę "czytać". Dziadek uważnie słucha. Litery przekładają mi się na obrazy, obrazy na zdarzenia. Pamiętam jeszcze - wielkie B było wagonem kolejowym, p - łopatą. To dobrze, że dziadek tak uważnie słuchał tego, co wnuk wyczytywał w tych dziwnych literach.
***
Siedzimy w salonie. Z radia słychać jakieś nieprzyjemne dźwięki. Nastrój jest przygnebiający, to jest wojna. Żołnierze, wojna - to dla dzieci, które wyrastały obok największego niemieckiego poligonu było czymś naprawdę fascynującym. Parady wojskowe, orkiestra, przejeżdżające kolumny pancerne - to było imponujące i interesujące. Ale nagle widzę twarz dziadka - powaga, mieszanka odrazy i strachu w oczach. "Sieg Heil" grzmią ludzie w radiu, ale mały chłopiec przeczuwa, że nie będzie ani zwycięstwa, ani szczęścia.
***
Mój dziadek Gottlieb Peylo (* 26.4.1870) początkowo był kołodziejem i miał dom oraz firmę na ulicy Ogrodowej. W 1905 r. wybudował on dom przy Bronsartstraße 33 gdzie mieszkał i prowadził handel. Sklep, duży jak na ówczesne warunki, prowadziły dwie panie. Wkrótce i sam musiał zajmować się interesami, gdy firma powiększyła się: sklep spożywczy, narzędzia, drogeria, skład opału. Nad sklepem była sala wspólnoty protestanckiej, a obok mieszkali dziadkowie i niezamężna córka Lydia.
***
Dziadek cieszył się dobrą opinią wmieście. Gdy miasto zbankrutowało na przełomie lat 1932/33 ustanowiono go burmistrzem, który miał ratować budżet miasta. Po zdobyciu władzy przez nazistów został on usunięty ze stanowiska i prawdopodobnie jeszcze przez kilka dni więziony. Był bardzo uczynnym dla innych. Na początku lat trzydziestych udzielił gwarancji bankowych rolnikowi, który chciał powiększyć swoje gospodarstwo. Poręczenie było zwykłą formalnością, gdyż wartość nieruchomości czyniła poręczenie całkowicie bezpiecznym. Po zdobyciu władzy naziści wydali ustawę o redukcji zadłużenia dla rolników - rzecz społecznie sensowna i pożyteczna, ale dziadek musiał spłacić kwotę poręczenia za kredyt. Rolnik śmiał się w kułak.
***
W czasie I Wojny Światowej dziadek jakiś czas przebywał w rosyjskiej niewoli. Tam nauczył się języka rosyjskiego. W czasie II Wojny Światowej Gottlieb Peylo został zabrany przez Rosjan, jako tłumacz i od tego czasu los jego nie jest znany.
29.1.2005 Jürgen Peylo
|
|