|
Wspomnienia z dzieciństwa - Jürgen Peylo | | |
wstęp | Mazury | mój dziadek | babcia Friederike | wspomnienia o ojcu | Arys
Babcia Friederike
Sięgając pamięcią wstecz, widzę małą, energiczną kobietę z bladą i nieco surową twarzą, ale o dobrotliwych oczach. Friederike Kossakowski urodziła się 16.11.1876 r. jako córka w rodzinie bogatego gospodarza z Mikosz. Kiedy Gottlieb Peylo ubiegał się ojej rękę, jej ojciec był z początku temu przeciwny. Uważał, że rzemieślnik to zbyt biedny konkurent do ręki jego córki. Friederike jednak nie dała za wygraną i w końcu poślubiła Gottlieba.
Z początku mieszkali na ulicy Ogrodowej, gdzie dziadek miał warsztat kołodziejski. Ich dziećmi byli: Gottfried (+1916?), Ernst (+1939), Lydia (*14.07.1900, + 11.02.1970), Richard (*02.02.1902, + 19/11/1987) i Willy ( +1944).
Gottfried studiował w Wyższej Szkole Pedagogicznej, a następnie służył w 1. gwardyjskim pułku piechoty w Poczdamie - niestety zginął podczas II wojny światowej.
Na początku I wojny światowej, kiedy Rosjanie najechali Mazury, dziadek dostał się do niewoli. W tym czasie rodzina jego mieszkała przy ulicy Bronsartstraße, gdzie dziadek przejął przedsiębiorstwo. Powodziło im się nie najgorzej.
Babcia miała ciężkie życie. Była bardzo pobożną i uczynną kobietą. W trudnych latach I wojny światowej pomagała wielu rodzinom. Kiedyś przyśniło jej się, że powinna natychmiast wstać i iść z koszykiem pełnym jedzenia do pewnej kobiety mieszkającej w okolicy. Ten sen musiał być na tyle sugestywny, że w rzeczywistości wzięła ona kosz pełen żywności i poszła do tej kobiety, którą przelotnie znała jako swoją klientkę. Wiedziała o niej, że kobieta owa wychowuje samodzielnie swoje dzieci, bowiem jej mąż nie powrócił z wojny. Nie miała wątpliwości, że ta kobieta potrzebuje pomocy, ale czy nie powinna z tym poczekać do rana? Prawdopodobnie było tuż przed północą, kiedy babcia dotarła do jej domu. Wewnątrz świeciło się światło, więc babcia zapukała. Nikt nie odpowiedział, więc babcia pukała nadal. W końcu usłyszała jakiś hałas, a po chwili owa kobieta otworzyła drzwi.
W izbie widać było wywrócone krzesło i linę zwisającą z belki stropowej. Kobieta była załamana, bo nie wiedziała, co dać dzieciom jeść. Kosz pełen jedzenia był dla nich dosłownie darem z nieba. Gdyby babcia czekała do rana, to pomoc przyszłaby za późno.
Tam gdzie mieszkali i mieli firmę, nad lokalami użytkowymi, dziadek urządził salę dla społeczności protestanckiej. Każdej niedzieli, wieczorem przychodziło tutaj dużo, mających wolne od służby, żołnierzy. Aby nie musieli oni spędzać pozostałego wieczoru w gospodzie, babcia zapraszała tych młodych ludzi na kolację, co było przez nich bardzo dobrze przyjmowane.
Gdy w 1961 r. gazeta Ostpreußenzeitung opublikowała notatkę o moim wyświęceniu, dostałem list od jednego z tamtych dawnych żołnierzy. Napisał on, że w moim powołaniu do stanu kapłańskiego widzi następstwo działań moich dziadków.
Po tym jak wspólnota protestancka zbudowała własny dom, sala została przekształcona na mieszkanie. Mieszkał w nim syn Richard, po tym, jak przejął firmę i ożenił się 2 maja 1936 r. Jego żona, Edyta została dobrze przyjęta przez dziadków. Opowiadała, że miała bardzo dobrą i wyrozumiałą teściową.
Moja pamięć urywa się nagle na wspomnieniu, kiedy babcia pomaga kąpać w naszej łazience, w wannie, trzech małych łobuziaków. Potem jeszcze, czasami odwiedzałem ją, leżącą w szpitalnym łóżku. W dniu 5 września 1943 r. odeszła od nas złożona poważną chorobą, rakiem jamy brzusznej.
5.03.2006 r. Jürgen Peylo
|
|